17 września obchodzimy kolejną, już 83 rocznicę sowieckiego ataku na Polskę. Miesiąc wrzesień w polskim kalendarzu historycznym naznaczony jest wybuchem II wojny światowej. 1 września nasz zachodni sąsiad, którym była III Rzesza, bez wypowiedzenia wojny zaatakował nas z lądu, powietrza i od strony morza. Cały miesiąc trwała polska obrona, która do historii przeszła jako kampania wrześniowa. 17 września w identyczny sposób, zaatakował nas ZSRS.
Zajęcie ziem polskich przez dwóch okupantów było efektem układu zawartego w sierpniu 1939 r. między hitlerowskimi Niemcami i stalinowskim Związkiem Sowieckim. Do historii przeszedł jako „pakt Ribbentrop – Mołotow”, a jego konsekwencje określane bywają mianem „czwartego rozbioru Polski”.
Był to straszliwy i nieoczekiwany cios. Sytuacja stawała się beznadziejna. Kiedy wojskowe i cywilne struktury państwa zostały przez Niemców zniszczone, na nasz kraj runęło półtora miliona sowieckich żołnierzy, 6 tysięcy czołgów i 1800 samolotów. Wódz Naczelny, Edward Rydz-Śmigły, wydał rozkaz, by „z bolszewikami nie walczyć”, toteż na wschodzie doszło do niewielu starć, a „niezwyciężona” Krasnaja Czerwona Armia parła do przodu, dobijając osłabioną i zdezorientowaną armię polską.
Kiedy 5 października Hitler przyjmował defiladę w zdobytej Warszawie, ziemie polskie były już podzielone między Trzecią Rzeszę a ZSRS. Około 200 tysięcy polskich żołnierzy zginęło bądź odniosło rany; 400 tysięcy dostało się do niewoli niemieckiej, a 200 tysięcy – do radzieckiej. Pół roku później ponad 23 tysiące polskich oficerów zostało bestialsko zamordowanych na sowieckiej „nieludzkiej ziemi” m. in w Katyniu.
We wrześniu 1939 Polska nie mogła obronić się przed dwoma najeźdźcami. Tym większy szacunek należy się żołnierzom, którzy w sytuacji z wojskowego punktu widzenia beznadziejnej złożyli najwyższą ofiarę, nie kalkulując i nie oglądając się na sojuszników.
Naszym patriotycznym obowiązkiem jest zachowanie o nich pamięci. Tylko tyle i aż tyle.