Każdy adwentowy dzień zbliża nas do Bożego Narodzenia, do Jezusa, i na to niezwykłe spotkanie chcemy być jak najlepiej przygotowani. Pomaga nam w tym św. Teresa z Avila, której życie próbujemy poznać i z którą chcemy się zaprzyjaźnić. Bo ta wielka święta przeszła już tę drogę i nam chce pokazać, co zrobić, żeby z Jezusem się spotkać.
Solo Dios basta – Bóg sam wystarczy. Te słowa św. Teresy z Avila nas umacniają. Przypominają, co w życiu, a raczej Kto w życiu jest najważniejszy. Bo kto przez życie idzie z Bogiem, wie, że to wystarczy, że z Bogiem wszystko jest możliwe.
Św. Teresa, nasza przewodniczka na adwentowej drodze, jest tego przykładem. Ona już od najmłodszych lat przeczuwała, Kto w życiu jest najważniejszy.
Trudno było małej Teresie zrezygnować z marzeń o błyskawicznym dostaniu się do nieba. Może myślicie, że siedziała gdzieś w kącie i chlipała obrażona na mamę, na tatę, a najbardziej na wujka Franciszka, który na drodze wychodzącej z miasta znalazł się w niewłaściwym momencie i odprowadził małych wędrowników do domu. Nic z tych rzeczy. Ona tak szybko nie rezygnowała. Już obmyślała nowy plan. Na kolejnej naradzie powiedziała do brata Rodriga: „Skoro nie możemy szybko umrzeć, to będziemy żyć jak… pustelnicy”.
Pustelnik to człowiek, który mieszka sam, daleko od ludzi. Ale nie dlatego, że ludzi się boi albo ich nie lubi. Robi to dlatego, że chce mieć ciszę i dużo czasu na spotkania z Bogiem podczas modlitwy.
„Ponieważ widziałam, że niemożliwe było dostanie się tam, gdzie by mi życie odebrano ze względu na Boga, uradziliśmy z bratem, że będziemy pustelnikami, i w ogrodzie, który był przy naszym domu, staraliśmy się, jak umieliśmy, zbudować pustelnię, układając jeden na drugim małe kamienie, które jednak od razu się rozsypywały. I nie mogliśmy znaleźć sposobu, jak to zrobić”.
No właśnie. I ten plan też się nie udał. Bo pustelnia rozsypywała się jak domek z kart. Co było robić? Śmierć męczeńska się nie udała, na życie pustelniczki Teresa też nie miała szans. Gdy tak się martwiła i myślała, jak by tu dostać sie do nieba, przypomniało jej się, jak mama powtarzała, że aby podobać się Bogu, trzeba być dobrym dla innych. I co zrobiła? Czym tylko mogła, dzieliła się z innymi, z biednymi. A w Avila takich nie brakowało. Dla wszystkich, bez wyjątku, starała się mieć dobre słowo i uśmiech. Była bardzo lubiana nie tylko przez kolegów i koleżanki. Czasami szukała jakiegoś kąta, żeby w ciszy się pomodlić. W „Księdze życia” zapisała to tak:
„Wspierałam ubogich, ile mogłam, a mogłam niewiele. Starałam się o chwile ciszy i samotności, aby się modlić, szczególnie na różańcu, któremu moja mama była bardzo wierna, i tego nas też uczyła.
Gdy bawiłam się z innymi dziewczynkami, bardzo lubiłam zakładać klasztory, jak gdybyśmy były zakonnicami, i chyba chciałam nią być, choć nie tak bardzo, jak bardzo pragnęłam męczeństwa albo życia w pustelni”.
To ciekawe, że Teresa już jako dziecko miała takie myśli… W każdym razie w sercu małej Teresy pojawiały się pragnienia, których może i ona sama nie rozumiała.
A życie toczyło się dalej. Teresa dorastała, miała swoje marzenia, pragnienia, ale już niedługo szczęśliwe życie całej rodziny miało się zmienić. O tym już jutro.
Dzisiaj spróbujcie znaleźć w domu jakie miejsce, taką domową pustelnię, gdzie w całkowitej ciszy porozmawiacie z Panem Bogiem. Albo może nawet uda się Wam zachęcić wszystkich w domu do wspólnego odmówienia dziesiątki Różańca.