W dzisiejszej Ewangelii o zagubionej owcy słyszymy, że Pan Jezus nie chce, by ci, którzy błądzą, zgubili się całkowicie. Jeśli my – Jego dzieci – zbłądzimy w życiu, Pan Bóg nas nie chce zostawić. Nie chce, żebyśmy zginęli.
Nasza św. Teresa, choć miała trudny czas, choć też błądziła, nigdy nie chciała ciężko zgrzeszyć. Zawsze w jej sercu było pragnienie, by być w porządku wobec Pana Boga. I przyszedł jej z pomocą… tata. Umieścił ją w pensjonacie sióstr augustianek. Tam poznała nowe koleżanki. Szczególnie zaprzyjaźniła się z siostrą Marią, która była kierowniczką pensjonatu. Z nią często szczerze rozmawiała o sobie i swoich problemach.
Posłuchajcie, jak św. Teresa w „Księdze życia” opowiada o tej zakonnicy:
„Wielką przyjemność sprawiało mi słuchanie tej zakonnicy. Była bardzo mądra i święta i tak pięknie potrafiła mówić o Bogu. Opowiadała mi, jak doszło do tego, że została zakonnicą. Mówiła o nagrodzie, jaką Pan daje tym, którzy wszystko zostawiają ze względu na Niego.
To dobre towarzystwo zaczęło wykorzeniać powoli moje złe nawyki spowodowane złym towarzystwem i wprowadzać w moje myślenie pragnienie rzeczy wiecznych”.
Zmienia się nasza adwentowa przewodniczka, prawda? Po półtora roku w pensjonacie sióstr augustianek widać, że to już całkiem inna dziewczyna. Pewnie też dlatego, że jest starsza, już inaczej myśli. A poza tym wróciło do niej to, co dostała z domu. Przecież i tata, i mama to byli dobrzy i bardzo pobożni ludzie. I tak wychowali wszystkie swoje dzieci. W miłości do Boga i ludzi.
Wciąż jednak męczyła Teresę myśl, że nie wie, co powinna w życiu robić, kim miałaby być. kogo kocha bardziej.
Nie chciała być zakonnicą – tego była pewna i bardzo bała się, żeby jej Pan Bóg do klasztoru nie powołał, ale też z drugiej strony bała się wyjść za mąż. A w tamtych czasach nie było innego wyjścia. Albo jedno, albo drugie. I tak się biła z myślami, że w końcu ciężko zachorowała. Kiedy lekarze nie umieli powiedzieć, co jej jest, tata zabrał ją do domu i zawiózł na wieś do Marii, swej najstarszej córki.
I to była dobra decyzja, bo tam Teresa szybko wróciła do zdrowia.
W końcu trzeba było wracać do Avila. Po drodze zatrzymali się u brata taty, wuja Pedra. Początkowo osiemnastoletnia Teresa myślała, że zanudzi się u wuja. To był całkiem inny dom. U Marii wciąż coś się działo. A u wuja? … Cisza. Jeszcze na dodatek wuj prosił, by w wolnym czasie Teresa głośno czytała mu książki. Na to już kompletnie nie miała ochoty. Ale okazało się, że ulubione przez wuja pisma świętego Augustyna to wcale nie takie nudy, jak sądziła. Doszło nawet do tego, że nie mogła doczekać się chwili głośnego czytania. To wszystko ją zmieniało powoli i pokazywało drogę, jaką powinna wybrać.
Jutro zobaczymy, co ostatecznie z tymi myślami zrobiła św. Teresa, co wybrała.
A dziś zajrzyjcie do swojej biblioteczki i sprawdźcie, czy jest tam jakaś książka opisująca na przykład życie świętego albo inna książka religijna? Może warto ją przeczytać?