Wczoraj zaczęliśmy trzeci tydzień Adwentu. Na naszej adwentowej drodze towarzyszy nam Święta Teresa z Avila. Jest ona doskonałym przewodnikiem. Bo chociaż czasem różnie bywało w jej życiu – tak jak i w naszym – to jednak nigdy Pana Boga nie straciła ze swoich oczu i swojego serca. Pan Bóg zawsze był dla niej najważniejszy.
Gdy Teresa otrzymała habit, była bardzo szczęśliwa. W klasztorze przekonała się, że tego miejsca dotąd szukała i na to tak długo czekała. Wszystkie te wydarzenia, które dotąd poznaliśmy i które jeszcze poznamy, prowadziły św. Teresę do wielkiej przyjaźni z Jezusem.
Święta Teresa miała swój pokój w takiej części klasztoru, skąd okna wychodziły wprost na mury obronne miasta. Dlatego widziała je codziennie, za każdym razem, gdy spoglądała przez okno. Któregoś dnia podczas modlitwy, myśląc o swojej duszy, o swojej przyjaźni z Jezusem, porównała ją do zamku. Posłuchajcie, jak mówi o tym sama św. Teresa:
„Przedstawiła mi się dusza nasza jako twierdza cała z jednego diamentu albo przejrzystego kryształu. Podzielona na wiele komnat, podobnie jak i w niebie jest wiele mieszkań. (…) Jedne na górze, drugie na dole, jedne po bokach, drugie we wnętrzu gmachu, a w samym środku tych mieszkań jest jedno najważniejsze, w którym zachodzą najbardziej tajemne rzeczy pomiędzy Bogiem a duszą”.
Święta Teresa mówiła, że podobnie jak w zamku trzeba przejść przez kolejne komnaty, żeby dostać się do króla, tak w życiu trzeba przejść przez różne wydarzenia, które albo zbliżają, albo oddalają nas od Króla, czyli Pana Boga.
Jeśli ktoś był kiedyś w zamku, to wie, że w tak potężnych twierdzach mieszkał król, że w zamku jest mnóstwo komnat. I każdy, kto chce spotkać się z królem, musi przez te komnaty przejść. To nie jest tak, że można zadzwonić przy bramie na domofon i król wyjdzie do niego. Nie, nie. Król czeka, aż Ty przejdziesz przez komnaty. No i wracamy do tego porównania z duszą.
Człowiek, jak wiadomo, to nie tylko ciało, czyli to co widać, ale i niewidzialna dusza. I to tam, w głębi duszy, spotyka się człowiek z Panem Bogiem. No właśnie, spotyka się albo się nie spotyka, to już zależy od tego, co wybiera.
Gdy człowiek da znak, że chce się z Panem Bogiem spotkać, On daje wskazówki, taką jakby mapę, żeby człowiek wiedział, którędy ma iść do Niego. Jeśli pójdzie według tych wskazówek, to trafi do Króla, a jeśli pójdzie po swojemu, to może mieć kłopot i przez całe życie będzie błądzić po zamku swojego życia.
A dziś rozejrzyjcie się w domu i sprawdźcie, gdzie u Was wisi krzyż Pana Jezusa. Spróbujcie wieczorem pomodlić się przy tym krzyżu z całą rodziną, a jeśli się nie uda zebrać wszystkich, to chociaż Ty się przed nim pomódl i pomyśl, co jeszcze musisz poprawić w sobie, żeby Panu Jezusowi łatwiej było przyjść do Ciebie w Boże Narodzenie.