Wczoraj późnym wieczorem dotarliśmy do hotelu w okolicach Rimini. Nawet ciemność nocy nie przeszkodziła nam w podziwianiu uroków Adriatyku, który przedstawiał się imponująco z perspektywy przypokojowych balkonów.
Podczas kolacji zainaugurowaliśmy tydzień z włoską pastą, czyli makaron na tysiąc sposobów – i po krótkiej nocy (nieodłączny element każdej wycieczki) ruszyliśmy na plażę, aby z bliska nacieszyć się niecodziennym dla nas widokiem. Niektórzy zdążyli jeszcze zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie z włoskim kelnerem nieodparcie przypominającym jednego z bohaterów „Ojca chrzestnego” (taka okazja może się już nie powtórzyć), po czym w dobrym humorze udaliśmy się do autokaru, by wyruszyć do Asyżu.
Przed nami zwiedzanie najważniejszym miejsc związanym z najsłynniejszymi świętymi na czele z Franciszkiem i Klarą.