Nasza droga wije nam się pięknie na dekoracji adwentowej. Nasze skarby błyszczą na tle nieba. Bo droga, którą szli ci ludzie, miała jeden najważniejszy cel. Prowadziła do nieba. Oni wszyscy nie tylko pokazują nam drogę, ale uczą też, że skarbów nie gromadzimy na ziemi, ale w niebie. Bo tyle masz ile dasz.
Św. Wincenty a Paulo, którego dziś poznajemy, nie od razu to wiedział. Miał taki czas w swoim życiu, kiedy wydawało mu się, że kariera, zaszczyty, bogactwo, przebywanie na dworze królewskim to jest to, co chce mieć.
Na szczęście otworzyły mu się oczy i swoje serce poszerzył dla najbiedniejszych. Został kapelanem galerników. Galernikami byli najczęściej niewolnicy albo więźniowie przykuci do wioseł. W ten sposób odbywali kary za różne, często drobne przestępstwa. Ich los był tragiczny. Nieraz pod pokładem, w strasznych warunkach, siedzieli do końca życia. Św. Wincenty coraz wyraźniej widział różnice między bogatym i wygodnym życiem a życiem prostych biednych ludzi na wsi. Poza tym przecież sam pochodził z biednej rodziny. Dlatego poprosił, by mógł służyć prostym ludziom, gdzieś poza wielkim miastem. Tam zobaczył, że do tego Bóg go powołał. Z każdym dniem ludzie coraz bardziej przekonywali się do swojego nowego proboszcza z wielkiego miasta. Doceniali jego pracowitość, dobroć i przede wszystkim to, że był z nimi zawsze, kiedy go potrzebowali.
Zadanie na dzisiaj: Pomódl się za ludzi w więzieniach, którzy w święta Bożego Narodzenia nie będą z rodzinami.