Dzisiaj usłyszymy o człowieku, który Matkę Bożą kochał wyjątkowo i kiedy tylko miał okazję, możliwość, przychodził do Niej na Jasną Górę.
Miał tylko 9 lat, gdy zmarła jego mama. Dobrze pamiętał, że jeździła często do Wilna, do Matki Bożej Ostrobramskiej. Tata natomiast na Jasną Górę. Często razem wieczorami odmawiali różaniec.
W takiej rodzinie wychowywał się przyszły ksiądz, biskup, kardynał i prymas Polski. Nazywał się Stefan Wyszyński.
Kiedy miał przyjmować święcenia kapłańskie, tak ciężko zachorował, że biskup zastanawiał się nawet, czy w ogóle powinien być święcony. Ostatecznie święcenia miał sam, w dzień swoich urodzin, 3 sierpnia, na Jasnej Górze, choć pochodził z Lubelszczyzny. Ale ks. Stefan Wyszyński bardzo tęsknił za swoją mamą i pewnie dlatego przy Matce Bożej na Jasnej Górze chciał mieć prymicje, czyli odprawiać swoją pierwszą Mszę św. Podobnie jak święcenia biskupie, które też były na Jasnej Górze. Podczas owej pierwszej Mszy św. ks. Kardynał Wyszyński powiedział takie piękne słowa: „Chcę mieć Matkę, która stanie przy każdej mojej Mszy św., tak jak stała pod krzyżem swego Syna. Matkę, która nie umiera…”
A kiedy został biskupem, Matkę Bożą z Jasnej Góry umieścił w swoim herbie. I mówił: „Matka Boża Jasnogórska w moim herbie to nie ozdoba, to program mego biskupiego i prymasowskiego życia”. Czytaj więcej