W Polsce jest świętym „od rzeczy zagubionych”. I rzeczywiście jest skuteczny. Niejeden umiałby jakąś historię opowiedzieć o tym, jak szukał ważnej rzeczy, która jak na złość zapadła się pod ziemię, i gdy szepnął tylko: „Święty Antoni, ratuj!”, zguba się znajdowała.
W Rimini ludzie niespecjalnie chcieli słuchać brata Antoniego.
– Skoro tak, idę głosić kazanie rybom – powiedział i zszedł z ambony.
Kiedy przyszedł nad brzeg morza, podpłynęło ku niemu wiele ryb. Zdumieni ludzie zrozumieli swoje postępowanie i prosili Antoniego, by ich nauczał.
Innym razem przybiegła do brata Antoniego zrozpaczona matka. Jej niespełna dwuletni synek wpadł do wody. Gdy go znalazła, maluch był już martwy.
– Przywróć mu życie, bracie – błagała, płacząc.
– Jeśli Bóg wskrzesi moje dziecko, dam ci tyle zboża, ile waży mój syn.
Brat Antoni pomodlił się, dotknął chłopca i… stał się cud. Chłopiec otworzył oczy.
– A zboże rozdaj ubogim. Będą mieć mąkę na chleb – powiedział brat Antoni.
Święty Antoni był znany jako obrońca biednych. Od tego drugiego wydarzenia pochodzi zwyczaj ofiarowania potrzebującym pomocy pod nazwą „chleb św. Antoniego”. Skarbonki z takim napisem są do dzisiaj w wielu kościołach na całym świecie.
Zadanie na dziś: Nigdy nie wyrzucaj chleba do kosza. Podziel się swoją kanapką z tym, który nie ma.