Ksiądz Józef, pochodzący z Hiszpanii, od jakiegoś czasu mieszkał w Rzymie. Był dobrze wykształcony, myślał, że w Wiecznym Mieście znajdzie się dla niego jakaś dobra pozycja.
Tymczasem któregoś dnia natknął się na grupę dzieci, które zamiast chodzić do szkoły, wałęsały się po ulicach Zatybrza. Spotkanie z tymi chłopakami do góry nogami wywróciło życie i plany księdza Józefa. Ale przede wszystkim mocno poruszyło jego serce.
Postanowił nie wracać do rodzinnej Hiszpanii i zająć się chłopakami, którzy — jak się okazało — nie umieli nawet czytać ani pisać i nie było szans, że kiedykolwiek zaczną chodzić do szkoły. A to oznaczało, że nie znajdą pracy i może kiedyś będą mieszkać na ulicy.
W tamtych czasach za naukę w szkole trzeba było płacić, więc ksiądz Józef Kalasancjusz myślał przede wszystkim, co zrobić, żeby szkoła była bezpłatna. Poza tym zastanawiał się, kto w takiej szkole będzie chciał uczyć za darmo. To był problem.
I wyobraźcie sobie, że znalazł takie miejsce właśnie na Zatybrzu. Pierwszych lekcji udzielał sam w… zakrystii, przy kościele św. Doroty.
Ksiądz Kalasancjusz wymyślił cały system nauczania. Sześcioletnie dzieci uczyły się znaku krzyża i pierwszych sylab. Uczniowie co pół roku mieli egzaminy. Ten, kto miał dobre wyniki, przechodził do następnej klasy. Po czterech latach było wiadomo, czy dziecko uczy się dalej, czy przygotowuje się do zawodu. Najzdolniejsi po dziewiątej klasie szli na studia. Szkoły, które otwierał, nazywano w Rzymie Szkołami Pobożnymi. Istnieją one do dzisiaj, w Polsce też.

Zadanie na dzisiaj: Pomódl się za swoich nauczycieli i wychowawców.